ZMM MAXPOL
Active Team

Nietypowo, bo w czwartek o godzinie 20:00 rozpocznie się spotkanie, które da nam wiele odpowiedzi. Nasza drużyna, która notuje słaby start w sezonie zmierzy się z mocną, wybieganą i niezwykle efektywnie grającą ekipą Politechniki Rzeszowskiej występująca pod nazwą PCRM / AZS PRz / Heiro II Rzeszów. 

Politechnika Rzeszowska (PCRM / AZS PRz / Heiro II Rzeszów)

Niech Was nie zdziwi długa nazwa tej drużyny, to ekipa rzeszowskiej Politechniki, która w tym roku gra ze wsparciem PCRM oraz Heiro Rzeszów. W składzie “studentów” możemy znaleźć wiele znajomych twarzy, zaczynając od Patryka Kijanki czy Maksa Piestraka. Politechnikę, na tle innych drużyn, wyróżnia na pewno wytrzymałość fizyczna, sprawność i szybkość rozegrania akcji, co powoduje, że obrońcy ZMM Maxpol będą musieli dać z siebie wszystko, by zatrzymać zwinnych studentów z dala od bramki strzeżonej przez Kamila Zawadzkiego.

W dwóch pierwszych kolejkach Politechnika zdobyła tylko jeden punkt i plasuję się miejsce wyżej od naszej drużyny, ale oba te spotkania mogła przeważyć na własną korzyść. W pierwszej kolejce przegrali 4:7 z Karpatią Zaczernie, mimo że w meczu prowadzili 2:1. Jednak to drugi mecz sezonu, przeciwko Stali Mielec, zawodnicy Politechniki mogą uznać za ten bardziej pechowy. 8 grudnia, w meczu rozgrywanym przy ul. Poznańskiej w Rzeszowie, na domowej hali Politechniki, zawodnicy AZS PRz prowadzili już 4:1. Gdy na zegarze zostało 17 minut do końca meczu, ekipa z Mielca przebudziła się i wykorzystała błędy Politechniki, doprowadzając do wyrównania w niecałe 10 minut. Mimo szans, które stwarzała sobie jeszcze Politechnika, nie udało im się wygrać tego meczu i po 40 minutach na tablicy widniał wynik 4:4. 

Drużyna prowadzona przez duet Przemysław Biskup i Damian Skiba to bardzo groźny zespół, który na pewno jest w zasięgu naszej nieokrzesanej drużyny, jednak by wygrać to spotkanie zawodnicy trenera Dawida Iskry będą musieli wykrzesać z siebie ostatki sił. Warto w tym miejscu przypomnieć, że lekko ponad miesiąc temu rozegraliśmy sparing przygotowawczy z drużyną Politechniki, który zakończył się wynikiem 7:6 dla gospodarzy (po trzech dwudziestominutowych kwartach), co zwiastuje ciekawy i otwarty mecz, z dużą ilością bramek. Kto wie, może to właśnie w czwartkowy wieczór, przy ul. Miłocińskiej, ZMM Maxpol zdobędzie swoją pierwszą bramkę w lidze? 

Nietypowe przygotowania Maxpolu

Zamiast na halę treningową, kierownictwo Maxpolu postanowiło zabrać drużynę do restauracji Ikeda Sushi, w celu integracji i odbycia nietypowej, przedświątecznej kolacji. Na kolacji pojawiła się niemal cała drużyna, a wieczór przebiegł w miłej atmosferze, gdzie rozmawialiśmy głównie o błędach w meczu z Karpatią, nadchodzącym meczu z Politechniką oraz turnieju Heiro Cup, który czeka nas już w sobotę (na którym to ZMM Maxpol po raz pierwszy w historii wystawi dwa składy). O przygotowania do meczu Redakcja spytała Jakuba Pszonkę.

Jakub Pszonka (ZMM MAXPOL)

Redakcja: Sushi zamiast treningu? Czy kierunek ZMM Maxpol na pewno jest dobry? Po 2 porażkach, straceniu 11 bramek w dwóch pierwszych meczach, zamiast wylewać poty na sali treningowej odpoczywacie zajadając się smakołykami. Niekonwencjonalne podejście do przygotowań…

Jakub Pszonka: Ostatnie 2 tygodnie spędziliśmy niemal wyłącznie na hali treningowej. Rozegraliśmy turniej o Puchar Polski w Zarzeczu, sparing z Futsal Club Łańcut, potem intensywny trening i mecz przeciwko Karpatii Zarzecze. Wyniki może tego nie pokazują, ale my ciągle trenujemy, podnosimy swoje umiejętności, staramy się i chcemy by nasza firma była z nas dumna. Przede wszystkim przydało nam się takie odsapnięcie od hali, pojawił się głód gry – nawet mimo tego, że w niedziele rozegraliśmy mecz ligowy. Była to okazja spotkać się po raz pierwszy pełnym składem od wyjazdu do Trzęsówki po zakończeniu ubiegłego sezonu. A że w składzie pojawiło się kilka nowych twarzy, to fajnie się złożyło, że mogliśmy się lepiej poznać i wspólnie zjeść. 

Jak przystało na sportowców, kolacja zakończyła się szybko?

JP: Gdy tylko kierownik i trener opuścili nasze szeregi udaliśmy się na karaoke. Wiadomo – wkupne do drużyny, troche solowego śpiewania. Niestety “Dumki na dwa serca” nikt nie chciał ze mną zaśpiewać, ale co się odwlecze to nie uciecze. Na pewno dopóki nie wygramy, to na karaoke nie idziemy, dlatego jest presja w zespole i chęć pokazania się z jak najlepszej strony w czwartkowym meczu.

Wróćmy do meczu z Karpatią. Były ogromne oczekiwania, nadzieje, a wyszło że jest to mecz o którym trzeba jak najszybciej zapomnieć…

JP: Nie zgodze się. Jeżeli będziemy zapominać o naszych gorszych występach, to nigdy nie będziemy mogli zanotować progresu i poprawić swojej gry. Spróbowaliśmy w tym meczu gry na dwie czwórki, która jeszcze nie wychodzi nam tak jak byśmy chcieli. Fakt, pierwszą połowę przespaliśmy, staliśmy pasywnie w obronie, nie pokryliśmy przeciwników przy bramkach, graliśmy nie tylko przeciwko nim, ale także przeciwko sobie i przeciwko sędziom. Mocne, ostre słowa w szatni, lekkie zmiany i na drugą połowę wyszliśmy już jako inny zespół. Stworzyliśmy sobie tyle sytuacji, że aż nieprawdopodobne jest to, że nic nie wpadło do bramki Zaczernia. Ich bramkarz to miał chyba dzień konia. Rewelacyjnie bronił. 

Właśnie – ta skuteczność to bolączka Maxpolu na początku sezonu. Widzisz jakieś szanse na poprawę w tym aspekcie?

JP: Nie odkryję Ameryki, jak powiem że chcemy strzelać i żeby wygrać musimy strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika. My potrafimy strzelać te bramki – trafiliśmy w Pucharze Polski, strzelamy w sparingach, na treningach wyniki są dwucyfrowe, ale w meczu mamy jakąś blokadę, jakiś problem. Trochę wiary w swoje umiejętności, szczęścia a Miłocińska zapłonie po bramkach Maxpolu. 

W składzie jest aż 20 zawodników. Część wiadomo – jest kontuzjowana, ale sporo zawodników gra albo wcale, albo dostaje mało minut. Ty wyszedłeś w meczu z Karpatią na 3 minuty, pod koniec meczu. Jak radzicie sobie z tak duża rotacją?

JP: Rozmawialiśmy o tym na kolacji i sporo sobie wyjaśniliśmy. Mamy w zespole chłopaków doświadczonych, wybieganych i zdolnych, z których chcemy korzystać póki tylko mają siłę. Mamy ludzi którzy potrafią kreować akcje ofensywnę, ale także takich którzy są rewelacyjni w obronie. Trener ma pełny przegląd jeżeli chodzi o skład i wie jak dobrać czwórki, jak dobrać zmiany by wykorzystać pełen potencjał, który drzemie w każdym z nas. Jeżeli mam wejść na 3 minuty – wejde na 3 minuty i dam z siebie wszystko, ale jeżeli widze, że na parkiecie grają chłopaki którzy w tym momencie są najlepsi – nie mam nic przeciwko, by grali dopóki starczy im sił. To nie jest tak, że każdy może zmienić każdego. Ciężko byłoby mi na przykład zmienić Miłosza Linka, który tam na pivocie z przodu wyczynia cuda – na pewno nie byłbym tak skuteczny jak on. Znamy swoje role, ja także znam swoją rolę i bardziej od indywidualnej satysfakcji interesuje mnie dobro drużyny. Gra zespołowa polega nie tylko na zwycięstwach, ale także poświęceniach i szukaniu rozwiązań, które pomogą NAM a nie MI. Mój czas jeszcze nadejdzie, jestem jak Optimus Prime (Transformers) – potrafie stanąć twardo w obronie, ale gdy trzeba stanę się sportowym samochodem. 

Mecz już w czwartek, o godzinie 20:00 przy ulicy Miłocińskiej! 

Awizowany skład ZMM Maxpol:

99. Kamil Zawadzki 
5. Sebastian Nędza
11. Kamil Garbacik
12. Miłosz Linek
22. Jakub Przepłata
4. Grzegorz Rajdek
6. Damian Tutak
7. Jan Iskra
9. Dawid Wojciechowski
10. Bartłomiej Leś
15. Grzegorz Depta
17. Kamil Dobek
19. Mateusz Szaszowski
97. Jakub Pszonka

Oglądaj na żywo: