
Ogromne nadzieje przed meczem
Z ogromnymi nadziejami do zaległego meczu 2 kolejki przystąpiła nasza drużyna. Mecz w pierwotnym terminie nie mógł się odbyć i na prośbę gości przełożyliśmy spotkanie, co spowodowało że zagraliśmy w czwartek o godzinie 20:00. Trener Dawid Iskra miał do dyspozycji niemalże pełny skład, zabrakło jednak bramkarza Damiana Chorzempy (obowiązki służbowe) a także wciąż kontuzjowanych Daniela Iskry i Damiana Raka. Cała drużyna przed spotkaniem była bardzo mocno zmotywowana i każdy niemalże mówił, że chęć zdobycia bramki i zwycięstwa jest większa niż cokolwiek innego
Świetna pierwsza połowa

Już w pierwszych sekundach meczu ZMM Maxpol mógł cieszyć się z pierwszej bramki w sezonie. W 40 sekundzie spotkania przed niemalże stuprocentową szansą staną Kamil Garbacik, ale jego strzał wybronił Piotrek Rymanowski, który po tej interwencji musiał opuścić boisko i w bramce zamienił go Michał Grześ. Zmiennik już sekundę później mógł wyjmować bramkę z siatki, ale po strzale Sebastiana Nędzy piłka ląduję na poprzeczce.
W 3 minucie spotkania po błędzie w wyprowadzeniu piłki z własnej połówki, niepozornym strzałem Patryk Kijanka zakłada dwie siatki i piłka ląduje bramce. 0:1 dla Politechniki.
Kolejne 10 minut to nieustanna walka obu zespołów i mnóstwo zmarnowanych okazji naszej drużyny na wyrównanie. Swoich szans nie wykorzystali Jan Iskra, Miłosz Linek, Bartłomiej Leś, Kamil Garbacik i Grzegorz Depta. W 13 minucie spotkania po szybkiej kontrze akcja duetu Garbacik – Iskra zakończyła się upragnioną bramką Maxpolu, pierwszą w sezonie! Podanie – oddanie – strzał – gol – tak można by opisać tą akcje. Drużyna Maxpolu wystrzeliła z ławek i po raz pierwszy mogliśmy cieszyć się z bramki w tym sezonie. Czekaliśmy na to 93 minuty!
Minutę później mogliśmy prowadzić już 2:1 ale brakło skuteczności po strzale Jakuba Przepłaty. W nasze szeregi wdarło się rozluźnienie i po aucie na 6 minut przed końcem Politechnika znów wychodzi na prowadzenie. Kolejne 3 nasze sytuacje bramkowe na nic się zdały, gdyż Piotrek Rymanowski bronił wszystko co zawodnicy ZMM Maxpol próbowali zmieścić w jego bramce. Na 45 sekund przed końcem kolejne rozluźnienie w szeregach ZMM Maxpol i na tablicy widnieje już wynik 1:3.
Druga połowa do zapomnienia
Znów zaczęliśmy od mocnej ofensywy. Miłosz Linek w 20 sekundzie staje przed kolejną szansą na bramkę i znów nieskutecznie. 10 sekund później błąd w obronie Grzegorza Rajdka, który poślizgną się niczym Steven Gerrard w pamiętnym meczu przeciwko Chelsea i Politechnika mogła prowadzić już 1:4, ale na wysokości zadania staje Kamil Zawadzki!
W kolejnych minutach musieliśmy się otworzyć i zagrać ofensywniej, co nie przynosi efektu w postaci bramki dla nas – ale to goście po raz kolejny pokonują Kamila. W nasze szeregi wdarła się nerwowość, niepotrzebne kłótnie i pretensje i chwilę później nasz bramkarz nieskutecznie stara się dryblingiem minąć zawodnika Politechniki, który przejmuje piłkę i wbija ją do pustej bramki. 1:5 dla Politechniki.
Na zegarze jeszcze 15 minut do końca i mimo, że udało nam się trafić bramkę po rzucie wolnym na 2:5 to tracimy kolejne 4 po błędach w obronie i zgubionym kryciu. Końcowy wynik 2:9 nie oddaje w pełni przebiegu spotkania, które w momentach było wyrównane (szczególnie w 1 połowie i na początku drugiej), ale ostatecznie to goście wywożą z Miłocińskiej 3 punkty.

Po meczu powiedzieli
Dawid Iskra (ZMM Maxpol)

Zacznijmy od tego, że dziękuje przeciwnikom za mecz. To nasz pierwszy sezon w poważnym futsalu i każdy przeciwnik zaskakuje nas czymś innym. Sympatyczni byli wyrachowani, pewni, potrafili nas uśpić by nagle przyspieszyć grę. Karpatia była fizyczna, sprytniejsza i potrafiła wykorzystać nasze mankamenty w obronie, a Politechnika rozegrała nas iście futsalowo, grając szybkie kontry i akcje na 1/2 kontakty. Uczymy się cały czas, przed nami sporo wylanego potu na halach, by osiągnąć sukces, ale z tym zapleczem i z tymi zawodnikami przegrać to nie wstyd.
Byliśmy pozytywnie nastawieni przed tym meczem, co było widać na początku spotkania. Ilość zmarnowanych sytuacji, takich stuprocentowych sytuacji, po naszej stronie była zatrważająca. Nie wygramy spotkania, jeżeli nie będziemy wykorzystywać akcji 2 na 1, czy nawet 1 na 1. Potrafiliśmy wypracować sobie sytuacje strzeleckie, potrafiliśmy rozegrać piłkę, szukać siebie na parkiecie, ale brakło tego wykończenia. Bramka na 0:1 trochę z przypadku, trochę pecha, ale ważne że potrafiliśmy o niej szybko zapomnieć i prowadzić swoją grę. Cieszy pierwsza bramka w sezonie, ale martwi wynik, bo w przebiegu całego spotkania nie zasłużyliśmy na 2:9. Zaspaliśmy przy aucie Politechniki (bramka na 1:2), chyba zbyt mocno rozluźniliśmy się po wyrównaniu i pozwoliliśmy przeciwnikom przejąć inicjatywę. Kolejne bramki to niemal wyłącznie błędy indywidualne w kryciu po naszej stronie, brak odpowiedniej asekuracji, zaangażowania w obronie. Musimy popracować nad tym w tym sezonie, bo nie mamy takiego wyważenia – albo w momentach dobrze gramy w obronie, ale piach w ataku, albo na odwrót. Grając na tym poziomie musimy pamiętać o tym, że każdy błąd, każde odpuszczenie czy zaspanie powoduje, że przeciwnik znajdzie się w sytuacji bramkowej. To nie trawa, gdzie jest więcej zawodników i można spokojnie liczyć, że ktoś nam pomoże czy nas zaasekuruje, tutaj każdy z zawodników na parkiecie jest kluczowy i każdy musi dawać z siebie 100%. Gratuluje Politechnice wygranej, to naprawdę świetny zespół, świetnie przygotowany i nie wyobrażam sobie, żeby nie przywieźli medali z Akademickich Mistrzostw Polski.
Na sam koniec chciałbym podziękować nielicznym, ale fanatycznym kibicom Maxpolu obecnym na hali, a także przed telewizorami. Dzięki za wsparcie i wiem, że chociaż nie dowozimy wyników, którymi można by się pochwalić czujemy Wasze wsparcie, szczególnie na firmie. Jesteśmy pewni, że jeszcze będziecie dumni z naszej gry i z podniesionym czołem przyjdziecie na nasze mecze. W tą sobotę nasze dwa składy grają w turnieju Heiro Cup w Tyczynie. Ruszamy o 13:00 – zapraszamy na halę lub przed telewizory
Przemysław Biskup (trener Politechniki Rzeszowskiej)
Dziękujemy drużynie Maxpol za mecz. To kolejne cenne doświadczenie, które z pewnością zaprocentuje w przyszłości. W pierwszej połowie postawiliśmy na wysoki pressing, chcąc ograniczyć możliwości rozegrania przeciwnika. Maxpol odpowiedział grą na pivotów, co sprawiało naszym obrońcom sporo trudności i momentami wyglądało to niepokojąco. Dodatkowo pojawiła się pewna nerwowość, która wpłynęła na niedokładność w naszym rozegraniu, choć wiemy, jaki potencjał drzemie w naszych zawodnikach.
Przeciwnik postawił nam trudne warunki, a na boisku nie brakowało walki o piłkę. Nasz bramkarz kilkukrotnie ratował drużynę z opresji, a stały fragment gry dał nam chwilę oddechu. Pierwszą połowę zakończyliśmy prowadzeniem 3:1, jednak byliśmy świadomi, że musimy poprawić swoją grę, ponieważ nie byliśmy z niej w pełni zadowoleni. Po meczu z FK Stal Mielec wiedzieliśmy, że nawet takie prowadzenie w futsalu może nie być wystarczające, dlatego wspólnie z trenerem Damianem Skibą zwracaliśmy zawodnikom na to uwagę.
W drugiej połowie, wiedząc, że Maxpol będzie musiał zaatakować, zmieniliśmy organizację gry, co przyniosło efekt. Kolejne zdobyte bramki pozwoliły nam na większy komfort i kontrolę meczu. Ostatecznie wygrywamy, ale mamy świadomość, nad czym musimy jeszcze pracować. Teraz przed nami kolejny mecz w Nisku.
